Goci – Starożytni zdobywcy ze Skandynawii


Goci – Starożytni zdobywcy ze Skandynawii


Spis treści:

I. Narodziny kultury wielbarskiej na ziemiach Polski.  …...................str. 1
II. Ekspansja Gotów z terenów Pomorza na południowy wschód. .....str. 4
III. Podział na Ostrogotów i Wizygotów.   ….........................................str.7
IV. Najazd Hunów. Podbój Rzymu przez Germanów i jego upadek...str.8
V. Ostatnie Gockie państwa. Wizygoci i skalne twierdze na wschodzie
Europy.  …...............................................................................................str.11


I. Narodziny kultury wielbarskiej na ziemiach Polski.

Historia plemion gockich, które pojawiły się na arenie dziejów w czasach upadku Cesarstwa Rzymskiego i na kartach dzieł ówczesnych dziejopisarzy, mogłaby wciąż dzisiaj stanowić kanwę wręcz sensacyjnej powieści. Oto jeden z ludów, wywodzący się z zimnych, nieznanych i barbarzyńskich północnych rubieży Europy, przepływa gdzieś w czasach Chrystusa przez Bałtyk i osiedla się w okolicach Pomorza Gdańskiego (Jordanes podaje legendę o wyprawie zaledwie trzech łodzi), by po upływie paru pokoleń objąć swym władaniem pokaźne tereny Europy i zostać jednym z głównych pogromców ogromnego rzymskiego Imperium. Historia ta jest o tyle dla nas ciekawa, że Goci, zanim osiągnęli swe niewiarygodne sukcesy, spędzili kilka wieków na terenach północnej i wschodniej Polski. W ciągu setek lat wykazali ogromną elastyczność swojej kultury, zdolnej do dopasowania się do zmieniających się warunków politycznych i geograficznych. Byli też zdolni do akceptacji przedstawicieli bardzo różnych kultur otaczających ich ludów.

Wciąż jednak, po upływie ponad półtora tysiąca lat, niewiele wiemy na temat ich dziejów. Musimy wyłuskiwać prawdę z pomiędzy bajań i bohaterskich legend, w które obfitują bardzo nieliczne zachowane przekazy starożytnych historyków (takich, jak np. wspomniany Jordanes) i łączyć ją z rezultatami wielu lat wykopalisk archeologicznych w rozmaitych krajach europejskich. Dopiero połączone wysiłki historyków, znających starożytne przekazy i archeologów, badających ślady anonimowych i niepiśmiennych ludów dawnej Europy, mogą nam dać odpowiedź na nurtujące nas pytania, najczęściej z dozą pewnego prawdopodobieństwa. Wyobraźmy sobie bowiem, co może pozostać po prawie dwóch tysiącach lat po niewielkiej osadzie z drewnianych chat. Od początków istnienia archeologii jako nauki, największą pomocą wciąż pozostaje odkrywanie starożytnych cmentarzy i obserwacja sposobów chowania ciał oraz obecnego wyposażenia, tj. przedmiotów użytkowych, jakie pozostawiali tam bliscy zmarłych.

W epoce nowożytnej, już od czasów Odrodzenia rosło zainteresowanie wiedzą, którą można uzyskać dzięki badaniom zabytków, artefaktów przeszłości. Szczególnie zrozumiałe było to właśnie w Italii, gdzie ludzie żyją wśród wspaniałych budowli, pozostawionych przez wiele poprzednich generacji. Już od XVIII w., początkowo skrycie, tamtejsze władze prowadziły odkrywanie miast Pompejów i Herkulanum, przysypanych w starożytności przez wulkaniczne popioły, w wyniku katastrofalnej erupcji Wezuwiusza. Z kolei pod koniec tego wieku miała miejsce wojskowa ekspedycja Napoleona do Egiptu, która przywróciła Zachodowi pamięć o dawnej cywilizacji faraonów. Wkrótce naukowcom udało się odszyfrować egipskie hieroglify dzięki znalezionemu kamieniowi z Rosetty, pokrytemu napisem w trzech alfabetach. Kolejnym bodźcem, który spowodował ogromny wzrost zainteresowania archeologią, były spektakularne sukcesy pasjonata-amatora Heinricha Schliemanna, który w latach 70-tych XIX w., na obszarach związanych z kulturą starożytnej Grecji, odkrył ruiny legendarnej Troi (znanej z Iliady Homera) oraz zbadał Mykeny, jedno z głównych miast spartańskich, biorących udział w wojnie trojańskiej.

Fala dużej popularności wykopalisk, która w tamtej jeszcze dekadzie ogarnęła Europę, nie ominęła również Niemiec, ojczyzny Schliemanna. Wtedy właśnie doszło do odkrycia w Wielbarku, na przedmieściach Malborka (w ówczesnym zaborze niemieckim), wielkiego cmentarzyska nieznanego starożytnego ludu, który umieszczał w grobach swoich zmarłych charakterystyczne gliniane naczynia i ozdoby. Mimo iż początkowo prace na tym miejscu prowadzili amatorzy, szybko jednak pochodzące stamtąd przedmioty znalazły się, dzięki działalności dra Franza Marshalla, w muzeach w Gdańsku, Kwidzynie, Królewcu i Berlinie. Przyciągnęło to oczywiście uwagę profesjonalistów. Najbardziej kompleksowe wykopaliska w tym miejscu przeprowadzono jednak dopiero w latach 30-tych XX w. pod kierownictwem Reinharda Schindlera. Dzięki odkryciu wielu innych miejsc w rejonie Zatoki Gdańskiej i w niedalekiej okolicy, w których znaleziono podobne zabytki, naukowcy stwierdzili, że są one pozostałością jednej kultury.

Chociaż okazało się, że cmentarzysko koło Malborka nie było aż tak rozległe, jak to szacowano (początkowo błędnie łączono z tym jednym okresem groby z różnych epok), to aby uniknąć nadinterpretacji, działający już po wojnie wybitny polski archeolog i znawca tematu Ryszard Wołągiewicz, nadał tej formacji po prostu miano kultury wielbarskiej. Jej stanowiska znajdowano na rozległym obszarze od Elbląga na wschodzie, w pasie ujścia Wisły aż do Kujaw oraz na Pomorzu Gdańskim i Środkowym. Obszar ten kończył się mniej więcej na terenie Pomorza Zachodniego (ziemia szczecińska), a na południu dochodził do północnej Wielkopolski, z rzadka przekraczając Noteć, a nawet Wartę. Okres trwania tej formacji oceniano mniej więcej na czas istnienia Cesarstwa Rzymskiego, jej najwcześniejszy okres, po zasiedleniu Wybrzeża, Wołągiewicz nazwał fazą lubowidzką, od nazwy cmentarzyska w osadzie Lubowidz, znajdującej się w okolicach Lęborka. Jej sąsiadami były również germańskie plemiona, ale pochodzące raczej z terenów północnych Niemiec, tworzące na znacznym obszarze naszego kraju (od Wielkopolski po Wisłę, Karpaty i Śląsk) tzw. kulturę przeworską, identyfikowaną przez badaczy ze starożytnymi Wandalami. Na Pomorzu Zachodnim znajdowali się germańscy Rugiowie, a na wschodzie (począwszy od Mazur i Prus) liczne i zasiedziałe plemiona bałtyjskie, przodkowie m.in. dzisiejszych Litwinów.

Archeolodzy po latach badań stwierdzili, że na obszarze Pomorza Gdańskiego znajdowała się niewiele lat wcześniej tzw. kultura oksywska, która została szybko zastąpiona gdzieś w czasach Chrystusa przez nieznanych przybyszów, którzy prawdopodobnie przypłynęli zza morza Bałtyckiego. Zidentyfikowano ich dość szybko dzięki opowieści zawartej w dziele żyjącego w VI w. n.e. rzymsko-gockiego historyka Jordanesa. Pisał on o wyprawie plemienia Gotów, którzy pod przywództwem władcy Beriga, jakoby jedynie na pokładzie trzech łodzi, przepłynęli ze Skandynawii na ziemie w rejonie ujścia rzeki Vistuli-Viskli (Wisły). Miałaby się tam w starożytności znajdować wyspa, a raczej otoczona odnogami rzeki połać lądu, którą przybysze nazwali Gotiskandią (Gotiskandzą), ku czci swej północnej ojczyzny.  Zauważono, datowane na ok. I w. n.e., początkowe współwystępowanie pochówków kultury oksywskiej i wielbarskiej, z których ta druga zastąpiła tą pierwszą, naruszając czasem już istniejące groby, co przeczyłoby tezie o kontynuacji zasiedlenia, ale raczej świadczyłoby o przybyciu nowego ludu (jak twierdzi Andrzej Kokowski).

Można zauważyć na marginesie historii, że tożsamość kultury wielbarskiej znana już była archeologom niemieckim jeszcze przed II wojną św., co starali się wykorzystać w swej ideologii tamtejsi zwolennicy agresywnej nazistowskiej ekspansji na Wschód (drang nach Osten), udowadniając germańskość tych ziem. Było to na rękę propagandzie Hitlera, dlatego po zdobyciu Polski zmienił Gdynię w Gotenhafen („gocki port”), podobnie jak po zdobyciu Krymu (gdzie również istniało niegdyś gockie państwo) nazwę Symferopol zamienił na Gotenburg, a Sewastopol na Theodorighafen, ku czci Teodoryka Wielkiego, władcy Italii. Na początku lat 40-tych XX w. na wschodnich niemieckich terenach nastąpił też wyraźny rozwój archeologicznych wykopalisk, hitlerowskie władze widać nie żałowały pieniędzy na takie prestiżowe przedsięwzięcia. Można wszakże powiedzieć, że pewnie większy tytuł do spuścizny Gotów niż Niemcy, jak zauważa prof. A. Kokowski, mogłoby mieć choćby Królestwo Hiszpanii, które wprost dziedziczy tradycję chrześcijańskiego królestwa gockiego na tej samej ziemi (Półwysep Iberyjski).

Wróćmy jednak do naszej opowieści. Goci założyli wiele nowych, własnych osad, po których zostały m.in. charakterystyczne cmentarzyska. Jedne z najciekawszych znaleziono na Pojezierzu Kaszubskim, na południowy-zachód od Gdańska, przede wszystkim w Odrach, Węsiorach i Grzybnicy. W latach siedemdziesiątych XIX w. opisywali je już niemieccy naukowcy, a już po powrocie Pomorza Gdańskiego do Polski, w latach 20-tych XX w. prowadził tam wykopaliska sławny polski uczony prof. Józef Kostrzewski, odkrywca Biskupina. W sosnowych lasach do dziś widać wyraźne kręgi wyznaczone przez stojące nieduże głazy, niekiedy też obszary pokryte (wybrukowane) całkowicie kamieniem, a także liczne kurhany, w których chowano zmarłych. Stwierdzono że występują tam również nieoznaczone groby, archeolodzy domyślają się więc, że kurhany były raczej miejscem pochówku znaczniejszych osób gockiej społeczności. Natomiast kręgi prawdopodobnie służyły jakimś kultowym zgromadzeniom, w czasie których mogło nawet dochodzić do składania ofiar z ludzi, o czym mogą świadczyć dość rzadko zakopane tam szczątki zmarłych, bez wyposażenia. Jordanes we wspomnianej już swojej Getice, wzmiankuje o żertwach z jeńców, składanych plemiennemu bogu wojny. Świadectwa podobnych zachowań u Germanów, polegających na topieniu dużej ilości zdobycznej i celowo (rytualnie) zniszczonej broni, odnaleziono jeszcze podczas wykopalisk w XIX w. w bagnach półwyspu Jutlandzkiego (Dania). Rejon Kaszub wielu polskich archeologów uważa za „właściwą” Gotiskandię.

Właśnie owe kręgi i kurhany, znajdujące się w Odrach i Węsiorach, oraz wyposażenie wielu grobów na Pomorzu, mają swoje analogie w Skandynawii. Badacze sądzą, że plemiona kultury wielbarskiej przybyły z jednego z regionów południowej Szwecji, obecnej prowincji Gӧtaland oraz prawdopodobnie z bałtyckiej wyspy Gotlandii. Znajdują się tam podobne kręgi kamienne ze stelami w centrum, a także kurhany. W grobach znaleziono tego samego typu, charakterystycznie zdobione zapinki do odzieży, tzw. fibule (typu kuszowatego), oraz sprzączki do paska, wykonane kunsztownie w metalu w jednej technice. Przybyli na tereny Polski Goci wytwarzali z metali kolorowych również charakterystyczne bransolety, które posiadały zakończenia w kształcie główek węży, znane z wykopalisk na gockich cmentarzach np. w rejonie Gdańska, Elbląga, Żuław, Ostródy. Wykonywali też tzw. esowate (wężowate) zapinki do naszyjników ze srebra i złota. Ogólnie rzecz biorąc produkowali biżuterię o wysokich walorach artystycznych i kunsztowną, jak na starożytne prymitywne warunki produkcji, nie żałując srebra i złota. Typowe dla nich są też wazowate naczynia gliniane, zdobione ornamentem w formie na przemian gładzonych i chropowatych trójkątów.

Zwyczaje związane z pochówkiem zmarłych stanowią dla badaczy najważniejszą cechę, odróżniającą kulturę wielbarską od sąsiadujących z nimi od południa plemion wandalskich (zwanych też Lugiami). Przede wszystkim Goci nie wkładali swoim zmarłym do grobu uzbrojenia, tj. mieczy i oszczepów, zakaz ten z niewiadomych powodów przestrzegany był przez cały okres istnienia tego ludu i w bardzo rzadkich wypadkach łamany. Unikano najczęściej w ogóle zaopatrywania zmarłych w przedmioty wykonane z żelaza, czasami tylko wkładano elementy wyposażenia jeźdźców, np. ostrogi, elementy uprzęży, nieraz wykonane z metali kolorowych, rzadko znajdowano też niewielkie repliki broni wykonanej z takiego surowca. Z tego względu zachowało się niestety niewiele przykładów gockiego uzbrojenia, co utrudnia zrekonstruowanie ich wojennego wyposażenia. Odwrotna sytuacja była u Wandalów (kultura przeworska), gdzie w praktycznie każdym grobie wojownika można znaleźć rytualnie pogięty miecz w pochwie, często też grot oszczepu czy żelazny szczyt tarczy (umbo). Kowalstwo było wtedy zresztą bardzo rozpowszechnione. Niezliczone tysiące sztuk broni produkowano z użyciem węgla drzewnego i glinianych pieców.

W odróżnieniu od swoich południowych sąsiadów, Goci nie przestrzegali rygorystycznie nakazu palenia ciał zmarłych na stosie i umieszczania ich prochów w specjalnych pojemnikach (tzw. popielnicach). Z upływem czasu, na ich cmentarzach można zaobserwować nasilający się birytualizm; część pochówków jest ciałopalnych, (prochy umieszczone są najczęściej w specjalnych naczyniach – popielnicach, czasami są luźno rozsypane), a część ciał jest chowanych tak jak w naszej kulturze prosto do ziemi, (czyli inhumowanych) - zwykle w trumnach kłodowych, dłubanych wtedy przez rzemieślników z ogromnych pni drzew. Po upływie kilku wieków, zapewne pod wpływem otaczających ich ludów germańskich u Gotów zaczął ponownie wyraźniej przeważać zwyczaj ciałopalenia, który gwałtownie zaniknął u ludów europejskich dopiero w wyniku chrystianizacji i wyeliminowania w związku z tym tradycji pogańskich.


II. Ekspansja Gotów z terenów Pomorza na południowy wschód.

Przez pierwsze wieki swojego pobytu na Pomorzu Gotów oddzielał od ludów sąsiednich pas „ziemi niczyjej”, świadczący prawdopodobnie o panujących tam wojnach i konfliktach, które zniechęcały tam ludzi do osiedlania się i bliższych kontaktów. Historycy sądzą, że Goci mogli nawet już w I w. n.e. prowadzić skutecznie ekspedycje wojenne na południe, tak jak to mogło mieć miejsce w wypadku obalenia władcy Marboda i osadzenia niejakiego Katualdy na tronie Markomanów, zamieszkujących ziemie obecnych Czech. Inaczej było tylko na odcinku dolnej Wisły gdzie na granicy Kujaw plemiona kultury wielbarskiej stykały się przez rzekę z plemionami kultury przeworskiej (Wandalami), zajmującymi centralną i południową Polskę. Powód tego był taki, że przez tereny te przebiegał niezwykle dochodowy szlak wypraw i kupców handlujących bursztynem, wydobywanym wtedy w rejonie Zatoki Gdańskiej, później też na półwyspie sambijskim (Prusy). Trasa wiodła, jak świadczą wykopaliska, przez Wrocław i Kalisz, a więc tereny Wandalów, do ujścia Wisły, które kontrolowali Goci. Wymuszało to współpracę tych plemion w celu ochrony szlaku, bursztyn bowiem był towarem bardzo pożądanym i cennym u Rzymian.

Na tym odcinku, jak dowodzą wykopaliska, dochodziło do stopniowego mieszania się wpływów kulturowych. Jak zobaczymy później, nie był to jedyny taki przypadek. Na Żuławach, u ujścia Wisły, Goci budowali nawet drogi z grubych kłonic dębowych, układanych na piasku, które utrzymywane były w dobrym stanie przez dwa stulecia. Czy stanowiły one ostatni odcinek tego najważniejszego wówczas w Europie Środkowej szlaku handlowego? Była to też pierwsza droga, którą docierały na teren obecnej Polski wartościowe przedmioty wykonane w Imperium Rzymskim, począwszy od zwykłych szklanych paciorków, które w oczach nieznających tego materiału barbarzyńców miały dużą wartość, przez monety z podobiznami cesarzy, wykonane z różnych kruszców, aż po brązowe kociołki, naczynia i szklane pucharki. Wino było wtedy luksusowym towarem z południa i tylko elity plemienne mogły sobie pozwolić na jego spożywanie. Rzymianie zabraniali swoim obywatelom handlować z barbarzyńcami przede wszystkim bronią, złotem i monetami, ale te zakazy były zwykle łamane, z wyjątkiem uzbrojenia (ale też nie zawsze). Przedmioty zbytku przyczyniły się zapewne do umocnienia się podziałów społecznych i wyodrębnienia się klas posiadaczy wśród Germanów, jak to można zauważyć na podstawie znajdowanych w grobach inwentarzy przedmiotów.

Sytuacja zmieniła się diametralnie z chwilą wybuchu tzw. wojen markomańskich. W środkowym okresie wpływów rzymskich, pod koniec II w. po Chr., plemiona germańskie zaatakowały słabnące wówczas Imperium, wdając się z nim w trwający ponad dekadę krwawy konflikt, przerwany dopiero przez nieoczekiwaną śmierć wojowniczego cesarza Marka Aureliusza w 180 r. Ludy kultury przeworskiej, identyfikowanej z Wandalami, zaczęły się przedostawać poprzez Beskidy ku obszarom naddunajskim, opuszczając swoje siedziby m.in. w północnej Wielkopolsce. Dziś nie wiemy, czy uczynili to dobrowolnie, czy byli naciskani od północy przez Gotów, którzy zajęli na pewien czas ich tereny. Niespokojnych Germanów zapewne nęciła perspektywa zdobycia ogromnych łupów w bogatych prowincjach rzymskich za Dunajem, może również szukali ziem o łagodniejszym klimacie do osiedlenia się. Również Goci nie oparli się tej tendencji, opuszczając w znacznej mierze najdalej na zachód wysunięte obszary Pomorza Środkowego i północnej Wielkopolski. Na przełomie II i III w. wyruszyli na południowy wschód początkowo wzdłuż Wisły, a następnie Bugu, by skolonizować pas nadrzeczny w rejonie obecnej wschodniej granicy Polski oraz zachodnie obszary obecnej Ukrainy – Wołyń i Podole.

Jordanes pisze na temat tej wędrówki, że plemię znacznie wzrosło liczebnie w Gotiskandii, dlatego pod dowództwem Filimera, zdecydowało się wyruszyć w poszukiwaniu nowych siedzib. Po wędrówce przez niebezpieczne i dzikie błota Goci dotarli do urodzajnych ziem Scytów (lub Sarmatów), indoeuropejskich koczowników zamieszkujących ukraińskie stepy. Szybko skolonizowali w III w. ogromne tereny w dorzeczu Morza Czarnego, między Dniestrem i Dnieprem, walcząc i wchodząc w sojusze z tamtejszymi ludami. W pochówkach na nowych obszarach zauważalna jest obecność przedmiotów i ślady rytuałów koczowników. Świadczy to, według specjalistów o federacyjnej do pewnego stopnia naturze związku Gotów, który akceptował obok własnego rytu różne inne tradycje plemienne. Na korzyść tej hipotezy przemawia również obecność tam nielicznych grobów, wyposażonych obficie w charakterystyczne dla Wandalów pogięte miecze i inne żelazne elementy uzbrojenia, których nie spotykamy przecież w pochówkach kultury wielbarskiej. Oznacza to, że w kolonizacji ukraińskich stepów uczestniczyli również inni Germanie. Starożytni kronikarze wspominają na przykład o podbojach Herulów daleko na wschodzie, aż nad Donem, gdzie zdobyli grecką faktorię handlową Tanais.

Nie znaczy to jednak, że nasze plemiona opuściły zupełnie zajęte wcześniej tereny obecnej Polski. Wciąż pozostały one na pierwotnym obszarze ujścia Wisły, a nawet rozszerzyły swoje panowanie na wschód, zajmując część Mazur. Jordanes wspomina, że ród Gepidów wyruszył śladem swoich krewniaków ze Skandynawii, by osiedlić się również u ujścia Wisły. Archeolodzy przypuszczają, że śladem po nich mogą być stanowiska znalezione na Nizinie Elbląskiej. Gepidowie również podążyli na południe, prawdopodobnie wzdłuż Bugu. Odegrali oni istotną rolę później, w V wieku, w walkach z upadającym Cesarstwem Rzymskim i tamtejszymi plemionami barbarzyńców.  

Goci w trakcie swojej ekspansji skolonizowali żyzny obszar niewielkiej Kotliny Hrubieszowskiej nad Bugiem, stanowiący ważne ogniwo komunikacyjne i handlowe między ukraińskimi stepami a Pomorzem oraz znajdującą się dalej Skandynawią. Tędy na przykład wędrowali na północ handlarze szklanych paciorków i pucharków, wytwarzanych nad Morzem Czarnym przez greckich rzemieślników. Odnalezione tam ślady cywilizacji określone zostały przez znanego badacza A. Kokowskiego mianem grupy masłomęckiej. Znaleziono tam wiele innych przykładów importów rzymskich – ceramiczne, tłoczone naczynia terra sigillata, oraz wiele monet (często podrobionych), przedstawiających cesarzy z różnych okresów. Obok typowych dla tej kultury kościanych grzebyków, metalowych sprzączek do pasa i fibul z kabłąkiem w kształcie kaczki, znaleziono także wisiorki należące do kobiet sarmackich. Obróbka metali osiągnęła tam wysoki poziom w związku z produkcją różnych ozdób. Niektórzy badacze dopatrują się nawet możliwości istnienia tam legendarnej społeczności Amazonek – wojowniczych kobiet, o których wspominał Jordanes.

Różnorodne i skomplikowane są rodzaje pochówków i związanych z nimi prawdopodobnych wierzeń tamtejszych mieszkańców. Są one ogólnie birytualne, dokonywano niekiedy też kawałkowania zwłok w celu spalenia ich części lub złożenia innemu zmarłemu (krewnemu) w ofierze. Odnotowano też pochówki zwierząt. Na cmentarzach znajdowano też ślady niewielkich świątyń, otoczonych rowem wypełnionym prochami zmarłych. Archeolodzy odkryli pozostałości kilku wielkich chat o powierzchni ponad 200 m². Ogólnie obszar Kotliny był gęsto zaludniony i etnicznie zróżnicowany, liczne osady grupy masłomęckiej zamieszkiwała jednocześnie populacja kilku tysięcy osób.

Osadnictwo gockie od wąskiej linii Bugu rozszerza się na północ, obejmując swoim zasięgiem wschodnie Mazowsze do Narwi, a z drugiej strony zajmując Lubelszczyznę aż po linię Wisły. Było to możliwe po opuszczeniu tych terenów przez nielicznych Wandalów, których główne siedziby znajdowały się na tą rzeką, na zachodzie. Możliwe, że zostali oni do tego zmuszeni przez nowych mieszkańców, wykopaliska odsłaniają ślady niezbyt intensywnych walk – spalone chaty, zakopane w pośpiechu skarby, groby wojowników. Nasilona ekspansja Gotów i ich większy dobrobyt materialny spowodował rosnące u nich rozwarstwienie społeczne, co widać na przykładzie wznoszenia dużych kurhanów w rejonie biegu środkowego Bugu, takich jak te znajdujące się w Rostołtach, Cecelach i Pielgrzymowie. Znaczniejsi zmarli byli chowani w bogato wyposażonych grobach, czasem wyjątkowo w drewnianych komorach (książęta), przysypywanych kamieniami, a następnie ziemią. Podobne budowle charakterystyczne były również dla innych Germanów w tym okresie, np. dla Wandalów. Po odkopaniu kurhanu archeolodzy znajdowali ślady ognisk i stosu pogrzebowego wewnątrz kamiennego kręgu, wyznaczającego krawędź całej budowli. Birytualizm pochówków odchodził w przeszłość, dominowało tu bezapelacyjnie ciałopalenie zwłok. Archeolodzy nazwali ten późny okres kultury wielbarskiej fazą cecelską. Najliczniejsze były oczywiście znajdujące się niedaleko setki „zwykłych” skromnych pochówków, nie wyróżniające się wyraźnie nad powierzchnię ziemi.


III. Podział na Ostrogotów i Wizygotów.

Osiedli w III w. na obszarze Ukrainy Goci osiągnęli wyższy stopień rozwoju cywilizacyjnego, niż ich przodkowie na terenie Polski. Dzięki kontaktom z rozwiniętymi kulturami na południu rozpowszechniają się wśród nich trwalsze naczynia toczone na kole garncarskim. Zastępują one w znacznym stopniu ciężką i nietrwałą ceramikę lepioną ręcznie, która znajduje teraz zastosowanie głównie jako popielnice z prochami zmarłych, wstawiane do grobów. Podobnie jak nad Bugiem w Cecelach, dominuje tam germański obrzęd ciałopalenia. Goci osiedlają się nad Morzem Czarnym, u ujścia Bohu i Dniestru, podbijając tamtejsze nieliczne miasta – kolonie greckie (Olbia i Tyr). Posłużą im one jako baza wypadowa łupieżczych wypraw morskich, pustoszących w połowie III w. rzymskie miasta Trapezuntu, znajdujące się na obszarze dzisiejszej Gruzji i wschodniej Turcji. Udało im się nawet przepłynąć koło potężnego Bizancjum, przez cieśninę Bosfor i złupić osady na wybrzeżach Morza Egejskiego (obecnie Grecja i zachodnia Turcja), dotrzeć do Cypru oraz wtargnąć w głąb Azji Mniejszej, siejąc zniszczenie i rabując tamtejsze kwitnące ziemie Chalcedonu. Ten proceder uprawiali prawdopodobnie razem z innymi Germanami: Bastarnami i Wandalami, oraz indo-irańskimi koczownikami sarmackimi.

Inna część tego ludu zakłada swoje osady daleko na wschodzie, aż za Dnieprem. Od nazwy wsi, znajdującej się niedaleko Kijowa, cała formacja zamieszkująca stepy Ukrainy została nazwana mianem kultury czerniachowskiej. Naturalną konsekwencją opanowania całego tego obszaru było też przejście Przesmyku Perekopskiego i częściowe opanowanie Krymu przez Gotów. Toczyli oni tam walki w głębi tego półwyspu z resztkami koczowniczego, irańskiego ludu Alanów (Sarmatów), z którym po pewnym czasie się sprzymierzyli i zmieszali, jak świadczą archeologiczne wykopaliska. Znajdujące się tam na wybrzeżu Morza Czarnego bogate, starożytne greckie miasta, tworzące Królestwo Bosporańskie, oraz położone na wschodzie Chersonez i Bałakława, musiały wtedy swój spokój okupywać najeźdźcom sowitymi darami. Goci na półwyspie prawdopodobnie byli szybko schrystianizowani, już w IV w. mogli mieć swojego biskupa.

Ludy osiadłe na ukraińskich stepach zajęły się produkcją rolną i hodowlą bydła na tamtejszych żyznych ziemiach, zapewne handlując z Rzymem. Świadczą o tym m.in. znalezione obszerne gliniane pojemniki – spichlerze. Natomiast ci znad ujścia Dniestru, wznosili nawet kamienne osady naśladujące tamtejsze miasta. Plemiona tworzące kulturę czerniachowską, nazywane były „ludami stepu” (tj. Greunthungami), ale później, od swojego wschodniego miejsca zamieszkania, otrzymali bardziej znane miano Ostrogotów. Toczyli oni zwycięskie wojny m.in. z Wenetami (być może przodkami Słowian, zamieszkałymi na terenie obecnej Białorusi) oraz ze wspomnianymi germańskimi Herulami, osiadłymi nad Donem, daleko na wschodzie Europy.

W połowie tegoż III w. znad Bohu i Dniestru wyruszyła też, pod przywództwem niejakiego Cnivy, łupieżcza wyprawa na Bałkany. Rozpoczął się wówczas szybki proces opanowywania obszaru Dacji (dzisiejsza Rumunia), przylegającej bezpośrednio do Dunaju – wielkiej rzeki, która stanowiła naturalną granicę Cesarstwa Rzymskiego, chroniącą je od dzikich barbarzyńców z północy. Hordy barbarzyńców nie zatrzymały się jednak na tej barierze i  przeniknęły na południowe Bałkany, plądrując nawet tak odległe tereny, jak Półwysep Peloponez (południowa Grecja). Brutalnym najazdom na prowincje Rzymu położyły kres w następnym (269) roku wojska cesarza Wiktoryna, który po zwycięskiej bitwie pod Nassus (obecnie Nisz w Serbii) przybrał nawet tytuł Gothicus Maximus, czyli „Pogromca Gotów”.

Pobitym grabieżcom nie pozostało nic innego, jak wycofać się do podbitej Dacji. Znalezione tam ślady pobytu Gotów zostały przez archeologów nazwane kulturą Sintana de Mureş. W odróżnieniu od swych wschodnich pobratymców nazywano ich Therwingami, czyli „ludźmi lasu”, lecz historykom bardziej znani są pod późniejszą nazwą Wizygotów (Zachodnich Gotów). Byli pierwszymi germańskimi barbarzyńcami, którzy przyjęli z Rzymu chrześcijaństwo (IV wiek) w formie rozpowszechnionej wtedy herezji arianizmu (negującej boskość Jezusa). Dokonał tego spokrewniony z nimi biskup Wulfila, a egzemplarze przetłumaczonej przez niego Biblii, są jedynym dziś praktycznie świadectwem pisanym języka gockiego, zanikłego już wiele stuleci temu. Arianizm rozpowszechniał się wśród Wizygotów początkowo nie bez oporu lokalnych władców, ale jednak pozostali mu wierni stosunkowo długo, bo przeszli na katolicyzm dopiero w końcu VI w., kiedy ostatecznie osiedlili się na kilka stuleci w Hiszpanii.  Będąc jeszcze w Dacji podbili oni mieszkających w sąsiedztwie Daków i Sarmatów i z różnym szczęściem toczyli wojny z Rzymianami, którzy próbując odbić utraconą prowincję, wybudowali nawet w 328 r. most przez Dunaj.


IV. Najazd Hunów. Podbój Rzymu przez Germanów i jego upadek.

Na początku IV wieku gockie terytoria zajmowały ogromny obszar Wschodniej Europy, począwszy od ujścia Dunaju i Dacji na zachodzie, przekraczając znacznie ogromną rzekę Dniepr i z czasem mogło dojść do Donu na wschodzie. Kraj Ostrogotów największy rozkwit osiągnął pod rządami Hermanaryka, jego władztwo mogło obejmować oprócz stepów Ukrainy także znaczne tereny obecnej europejskiej części Rosji aż po góry Ural oraz kraj Estiów (Bałtów). I to właśnie jemu przyszło dożyć wielkiej tragedii swojego ludu. Okazał się nią najazd Hunów, tureckiego ludu ze wschodnich stepów, który dramatycznie zmienił i tak już skomplikowaną sytuację w Europie. Sędziwy Hermanaryk zginął lub zmarł w 376 r. w niejasnych okolicznościach. Wielkie państwo Ostrogotów rozpadło się, a słuch o tym ludzie zaginął na prawie sto lat, kiedy to ponownie pojawili się na zachodzie Europy na polach wielkiej bitwy na Polach Katalaunijskich (451 r.), jako sojusznicy Hunów przeciwko Imperium Rzymskiemu. Na Krymie Germanie razem z Sarmatami schronili się przed niebezpieczeństwem w górach. W tym czasie na ziemiach polskich osady gockie w rejonie dolnej Wisły, zachodnich Prus i środkowego Bugu (grupa masłomęcka), żyjące z handlu z Południem, powoli chyliły się ku upadkowi, mieszając się stopniowo z różnymi sąsiednimi ludami – Germanami, Bałtami i Sarmatami.

Najazdowi Hunów uległa również Dacja, której mieszkańcy próbowali bronić swego terytorium, tworząc w rejonie ujścia Dunaju system ziemnych wałów. Tamtejszy władca Wizygotów Fritigern poprosił rzymskiego cesarza Walensa w 377 r. o możliwość przepłynięcia Dunaju i schronienia się na przeciwległym brzegu rzeki, w Tracji. Cesarz zgodził się i obiecał im zaopatrzenie w żywność, w zamian za pomoc wojskową przeciwko Hunom. Jak podają źródła historyczne, podczas przeprawy zginęło wielu wycieńczonych Gotów. Jednak warunki w Tracji nie były lepsze, żywność nie dotarła do potrzebujących, prawdopodobnie została rozkradziona przez prowincjonalnych urzędników Imperium. Wobec złamania warunków umowy zdesperowani Wizygoci rozpoczęli marsz głodowy przez Trację i podnieśli bunt. Udało im się wciągnąć nadciągającą karną ekspedycję Rzymian w zasadzkę. W bitwie pod Adrianopolem wojska cesarza Walensa poniosły latem 378 r. nieoczekiwanie klęskę, a on sam zginął. Było to wydarzenie dotychczas bez precedensu w dziejach Europy. Nowy cesarz Teodozjusz I podpisał rok później z Wizygotami pokój, przez szesnaście lat jego panowania nie dochodziło do większych konfliktów.

W tym dramatycznym okresie historii doszło do kolejnego ważnego wydarzenia, które zaważyło na losach Europy. Umierający Teodozjusz w 395 r. podzielił Cesarstwo pomiędzy swych dwóch synów na część zachodnią, ze stolicą w Rzymie i wschodnią, ze stolicą w Konstantynopolu (dawniejszym Bizancjum). Historia pokazała, że podział ten okazał się trwały. Część wschodnia, zdominowana przez wpływy greckie, osłabiona była wojnami i najazdami, natomiast Cesarstwo Zachodnie zostało osamotnione w sytuacji narastającego naporu barbarzyńców. W tym czasie, w atmosferze wewnętrznych sporów, kolejnym władcą Wizygotów zostaje Alaryk, początkowo będący oficerem na służbie Imperium. Wizygoci, zrażeni do współpracy z Rzymianami, po śmierci cesarza opuścili tereny naddunajskie i najechali Grecję i okolice Konstantynopola, korzystając z nieobecności tamtejszych wojsk i zaangażowania ich na odległych granicach. Wybitny rzymski wódz Stylichon (z pochodzenia Wandal) okrążył jednak najeźdźców, zmuszając ich do odwrotu.

Na początku V w. Alaryk ze swoimi wojskami zagroził tym razem Italii, odnosząc tam początkowo sukcesy. W 402 r. został jednak ponownie pokonany przez Stylichona w bitwach pod Pollentią i pod Weroną. Wizygotom pozwolono się osiedlić w Panonii i Ilirii po drugiej stronie Adriatyku. Nieoczekiwanie stali się sojusznikiem cesarza Honoriusza w sporze o przynależność tych prowincji z Konstantynopolem. W tym czasie miał też miejsce najazd na Italię dużej armii Ostrogotów, ale i tym razem armia cesarska okazała się niepokonana. Rzym zmagał się także z silną inwazją Germanów (Wandalów) na Galię na początku 407 r. Wykorzystując osłabienie Imperium, Alaryk, po śmierci Stylichona, wypowiedział posłuszeństwo Honoriuszowi, wkroczył do Italii i rozpoczął oblężenie samego Rzymu. Przekupieni bogatymi darami Wizygoci odstąpili od murów Wiecznego Miasta i pragnąc zdobyć nieco żywności rozpoczęli negocjacje z Honoriuszem, który schronił się w Rawennie.

Po zerwaniu negocjacji w 410 wojska Alaryka zdobyły Rzym. Było to wydarzenie niebywałe w tamtej epoce, trzy dni i noce rabowano skarby niezdobytego dotąd miasta, uprowadzono też siostrę cesarza, Gallę Placydię. Zdobywcy skierowali się następnie na południe, pragnęli wylądować w Afryce – spichrzu cesarstwa. Zamierzenia te przerwała jednak śmierć Alaryka, którego ciało wraz z bogactwami pochłonęły wody rzeki Busento. Jego następca, Ataulf, w 412 r. wyprowadził swój lud bez większych przeszkód z Italii do południowej Galii, gdzie za przyzwoleniem cesarza Honoriusza Wizygoci osiedlili się na stałe. Ataulf zmarł cztery lata później, a Galla, jego żona, powróciła do Rzymu.

Tymczasem podbici przez koczowników Ostrogoci zamieszkali w IV w. obok swoich zwycięzców w Dacji. Hordy nomadów grasowały nawet na terenach tak odległych, jak Bliski Wschód, nękając także tam dalekie rubieże Imperium. Poszczególni władcy Hunów toczyli walki ze swoimi sąsiadami, angażując się w rozgrywki między plemionami germańskimi i Rzymianami. Ufni w swoją siłę domagali się płacenia coraz większych danin w złocie przez Cesarstwo. Rzymianom udawało im się ich przekupić i wykorzystywać ich, tak jak innych barbarzyńców, jako oddziały najemników, w wewnętrznych wojnach o władzę i w walkach z hordami Germanów. Tego typu postępowanie było wtedy nagminne. Hunowie prowadzili własną politykę wobec Germanów, próbując narzucić im swoją dominację. Jeden z ich władców na pocz. IV w. przesłał bizantyjskiemu cesarzowi Arkadiuszowi głowę Gajnasa, zbuntowanego wodza naddunajskich Gotów.

W starogermańskim utworze „Pieśń o Nibelungach” uwieczniona jest pamięć o odwetowej, huńskiej wyprawie, która w latach trzydziestych IV w. dokonała zniszczenia  Wormacji, ważnej osady Burgundów. Wtedy właśnie na arenie dziejów pojawił się Attyla.     W 447 r. narzucił on Rzymianom do przyjęcia, po wygranej wojnie na Bałkanach, upokarzające warunki pokoju i znacznie podwyższył wysokość wypłacanej koczownikom daniny. Wkrótce, po zabiciu swojego brata Bledy, Attyla objął panowanie nad całością obszarów, zajętych przez jego ziomków na Bałkanach. Warunki umowy nie zostały jednak dotrzymane, a Attyla poczuł się dodatkowo urażony odmówieniem mu ręki siostry cesarza Rzymu Walentyniana III (syna Galli Placydii). W 451 r. Hunowie wraz z hordami podbitych plemion germańskich wyruszyli na wielką wyprawę przeciw Cesarstwu do Galii. Na Polach Katalaunijskich doszło do rozstrzygającej bitwy między koalicjami obu stron, przy czym okazało się, że wśród różnych germańskich plemion Wizygoci z Galii i Ostrogoci z Dacji stanęli przeciw sobie we wrogich obozach. Na skutek doznanej klęski najeźdźcy wycofali się, zaś Attyla, po kolejnej krótkiej kampanii w Italii, zmarł. Państwo Hunów wkrótce rozpadło się na skutek ataku Gepidów (454 r.), którzy zrzucili jarzmo ich panowania w Kotlinie Siedmiogrodzkiej razem m.in. ze spokrewnionymi z nimi Ostrogotami oraz z Herulami.

W tym czasie Cesarstwo Zachodnie traciło szybko swoje prowincje, w których osiedliły się różne germańskie plemiona, m.in. Gotów, Wandalów (zajęli płn. Afrykę, a w 455 spustoszyli Rzym), Swebów, Skirów, Franków, Sasów. Barbarzyńcy stanowili też ważną część armii Imperium, wielu z nich zajmowało tam stanowiska dowódcze. Jednym z nich był Odoaker z plemienia Skirów, który początkowo będąc oficerem świty Attyli, później w służbie Rzymowi dosłużył się najwyższego stopnia magister militium. Doszło ostatecznie do buntu pod jego dowództwem barbarzyńskich żołnierzy, a kilkanaście dni później, 4 września 476 r., Odoaker zdetronizował małoletniego cesarza Romulusa Augustulusa i objął rządy w Italii. Ta historyczna już data, stała się końcem istnienia Zachodniego Imperium Rzymskiego, insygnia władzy zostały cztery lata później odesłane do Konstantynopola. Tamtejszy cesarz Zenon oczywiście nie pogodził się z upadkiem bratniego państwa i z zajęciem Italii przez Germanów. Zamierzał posłużyć się tutaj, tak jak to już wcześniej często bywało, Germanami, by wszcząć między nimi wojnę.

Zrealizować tą misję mieli Ostrogoci, którzy dość dobrze byli już znani Bizancjum. Wyruszyli oni latem 488 r. ze swych siedzib nad Dunajem, ścierając się po drodze z Gepidami. Ich przywódcą (królem) był Teodoryk, w młodości wychowywany na dworze w Konstantynopolu. W Italii doszło do ciężkich walk, m.in. pod Weroną, osaczony Odoaker musiał kilkukrotnie chronić się w niedalekiej Rawennie. Sytuacja zmusiła go jednak do rokowań, w wyniku których Ostrogoci wkroczyli w 493 r. do tego miasta.                           

Teodoryk został ogłoszony współrządcą państwa, zdradziecko jednak zamordował własnymi rękami Odoakra podczas powitalnej uczty. Objęte przez niego królestwo zajmowało Italię, Sycylię i krainy wschodniego wybrzeża Adriatyku (Panonię i Ilirię). Rawenna przejęła od Rzymu splendor stolicy, kwitła jako centrum kultury, wzniesiono tam pałac królewski i inne zdobne we wspaniałe mozaiki budowle, np. stojący do dziś kościół San Apolinare In Classe. Można tu wspomnieć nowy port nad Adriatykiem. Na tamtejszym dworze działał m.in. sławny historyk i uczony Kasjodor. Teodoryk zasłynął jako dobry, szanujący prawo władca, historia nadała mu później przydomek „Wielki”, jego dwór był chyba ostatnim centrum antycznej kultury. Choć, tak jak jego plemię, wyznawał arianizm, był raczej tolerancyjny religijnie i utrzymywał poprawne stosunki z papiestwem. Ostrogoci w tym czasie zamieszkiwali w Italii głównie na prowincji, jako lud nie nawykły do miejskiego trybu życia. Ich liczbę szacuje się na ok. sto tysięcy.

Władca wydał też edykt zakazujący chowania cennych rzeczy w grobach, co spowodowało że Goci, jako chrześcijanie, odeszli od germańskiego, pogańskiego jeszcze zwyczaju chowania zmarłych wraz z darami. Podobny proces zaszedł też mniej więcej w tym czasie u Wizygotów, żyjących w Akwitanii (płd. Galii). Dlatego dla archeologów ich pochówki są prawie nieodróżnialne od innych chrześcijańskich. Znajdowano za to czasem drogie precjoza związane z nową religią. Tradycyjne germańskie złote skarby są bardzo nieliczne, obejmują parę wykwintnych złotych fibul, oczywiście w charakterystycznym późno-gockim stylu (w kształcie orła) oraz złote ozdoby siodła, przypisywane samemu królowi. Teodoryk Wielki zmarł w 526 r. po ponad trzydziestu latach panowania, jeszcze po śmierci był wychwalany w panegirykach jako ten, który przyniósł Italii pokój. Pochowany został w swoim kamiennym mauzoleum, charakterystycznej budowli w Rawennie. Już jednak pod koniec jego panowania narastały w Italii wewnętrzne konflikty między Rzymianami i Gotami, m.in. na tle różnic religijnych między katolikami i arianami. Teodoryk więził i skazywał na śmierć swoich oponentów. Wkrótce doszło też do walk o władzę. Wykorzystując tą sytuację, do Italii wkroczyły bizantyjskie wojska cesarza Justyniana, pod dowództwem sławnego wodza Belizariusza. Choć na tronie zasiadło jeszcze kilku królów, władztwo Ostrogotów chyliło się już ku upadkowi. Belizariuszowi podbój Italii zajął kilkanaście lat, po zdobyciu Rawenny w 540 r. regalia królewskie ponownie odesłane zostały do Konstantynopola. Ostatecznie kres tej rywalizacji na Półwyspie Apenińskim położył w poł. VII w. najazd germańskich Longobardów („Długobrodych”). Okazał się on nie tylko zagładą dla państwa i plemienia Ostrogotów, ale przede wszystkim ostatecznym końcem istnienia kultury antycznego Rzymu.


V. Ostatnie Gockie państwa. Wizygoci i skalne twierdze na wschodzie
Europy.

Na początku V w. w Galii Narbońskiej (Akwitanii) znalazło się ok. sto tysięcy Wizygotów. Przewodził im wspomniany już Ataulf, następca Alaryka, zdobywcy Rzymu, który pojął za żonę Gallę Placydię, siostrę cesarza Honoriusza. Wizygoci siali spustoszenie w tej dość spokojnej prowincji rzymskiej na przedgórzu Pirenejów. Głównym miastem tej części Galii była Tolosa (dziś Tuluza we Francji), która wielkością znacznie przekraczała nawet Rawennę. Najeźdźcy zbudowali tam swój niewielki pałac królewski, którego ruiny odkryte zostały niedawno przez archeologów. Wraz z upadkiem Rzymu cesarską administrację i tytulaturę zastąpili rządcy i książęta wizygoccy, nieraz sami Rzymianie przybierali też ich tytuły.

Po śmierci Ataulfa kolejni władcy musieli się liczyć nie tylko z Imperium, ale i z innymi silnymi plemionami germańskimi, takimi jak Swebowie i Frankowie. W 451 r. król         Teodoryk I zginął w zwycięskiej bitwie na Polach Katalaunijskich w Galii, jako sojusznik Rzymian w wojnie z Hunami. Kolejny przeciwnik zaważył już jednak decydująco na losach wizygockiego państwa w Akwitanii. Byli nim Frankowie, którzy pod przywództwem Chlodwiga podbili południową Galię na początku VI w. Ostatni król w Tuluzie Alaryk II zdążył jeszcze ogłosić skodyfikowany zbiór praw Lex Romana Visigotorum. Wizygoci przestali istnieć po północnej stronie Pirenejów. Pozostały po nich prowincjonalne cmentarze, we wsiach i w miasteczkach, w których zajmowali się rolnictwem. W ich chrześcijańskich pochówkach nie odnajduje się już złotych elementów germańskiego ubioru, wyjątkiem mogą być tu groby kobiet, które zachowały pewne elementy tradycji tego ludu, przede wszystkim misterne, polichromowane skuwki do pasów. Tego typu przedmioty były wytwarzane przez gockich rzemieślników. Przyjęte zostały też elementy ubioru rzymskiego, z którego niekiedy do naszych czasów zachowały się zapinki typu śródziemnomorskiego.

Już od czasów Ataulfa i jego następców Wizygoci prowadzili za Pirenejami wojny ze Swebami i Wandalami, próbując się tam osiedlić. Udało im się to za panowania Euryka, które przypadło na okres upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Za sprawą zagrożenia ze strony Franków, szybko rozpoczął się exodus ludności z Galii Narbońskiej na nowe tereny. Wizygoci stanowili około jednoprocentową mniejszość wśród 10 milionów mieszkańców zromanizowanej Hiszpanii. Dochodziło do konfliktów z lokalną ludnością, najeźdźcy rabowali tu więcej bogactw i ziemi niż Ostrogoci w Italii. Teodoryk Wielki formalnie zresztą sprawował władzę nad Wizygotami, po jego śmierci ostatecznie doszło jednak do odseparowania się gockich królestw. Z terytoriów na północ od Pirenejów po najeździe Franków utrzymała się przez kilkadziesiąt lat jedynie Septymania, wąski pas nad Morzem Śródziemnym, gdzie w Narbonne Wizygoci ustanowili swoją nową stolicę. Wkrótce też przeniesiono ją na teren Hiszpanii do Barcelony, potem do Meridy i a w końcu do znajdującego się w centrum półwyspu Toledo.

Pireneje okazały się wystarczającą zaporą, chroniącą nowe królestwo od zagrożenia z północy. Wizygoci objęli w posiadanie praktycznie cały Półwysep Iberyjski. Zagrożenie przyszło ze strony Bizancjum, które po spacyfikowaniu Wandalów w Afryce i następców Teodoryka w Italii, pragnęło zapanować również nad Hiszpanią, kolejną dawną rzymską prowincją. Na podbitym terytorium nad Morzem Śródziemnym utworzyli oni własną prowincję pod nazwą Spania, która istniała prawie sto lat. do 625 r. Królestwo Toledańskie osiągnęło największy rozwój za długiego panowania Leowigilda, który uszczuplił władztwo bizantyjskie o prowincję Beatikę, podbił na zachodzie półwyspu państwo Swebów (585 r.) i próbował dominować nad niepokornymi, koczowniczymi Baskami. W VII w. Wizygoci zapanowali praktycznie nad całym półwyspem. W tym czasie dwór królewski był ważnym ośrodkiem kultury europejskiej, działał tu m.in. uczony biskup Izydor z Sewilli.

Hermenegild, jeden z jego synów Leowigilda, próbował przejść z arianizmu na katolicyzm, ale swoją konwersję przypłacił życiem. Dopiero jego brat, król Rekkared I dokonał tego z sukcesem. Na tej decyzji zaważyły m.in. względy polityczne, Goci byli bowiem wówczas ostatnim chyba bastionem arianizmu w katolickiej Europie. Późniejsi władcy pogrążali stopniowo państwo w otchłani wewnętrznych konfliktów, walczyli z różnymi plemionami i prześladowali Żydów. Panowały zarazy, nasilał się też kryzys ekonomiczny, stale zmniejszano ilość kruszcu w monetach. Kiedy Arabowie na początku  VIII w. rozpoczęli inwazję od południa przez Gibraltar, zastali kraj osłabiony i ze zbuntowanymi mniejszościami. Od czasu pierwszej ich wyprawy pod dowództwem Tarika ibn Zijada, w ciągu kilku lat królestwo Toledańskie w Hiszpanii zostało podbite i po ponad 200 latach przestało istnieć.  Trochę śladów pozostało po nim do dziś.

W krajobraz Hiszpanii wpisały się na trwałe ciężkie bryły wznoszonych z kamienia, niewielkich wizygockich kościołów. Jest to powszechny tam materiał, z którego mieszkańcy kraju budują też swoje domy, archeologowie odkrywają do dziś pozostałości starożytnych ludzkich siedzib z tamtych czasów. Znaleziono w grobach kobiet wizygockich liczne ozdoby, przede wszystkim misternie wykonane, polichromowane skuwki od kobiecych pasów, a także robione podobną techniką, charakterystyczne złote fibule w kształcie orła, oraz naszyjniki z koralików szklanych i bursztynu itp. Z chwilą przyjęcia katolicyzmu gockie tradycyjne rzemieślnictwo zanikło na rzecz zapinek rzymskich i przedmiotów związanych z religią. Zmarli byli chowani w drewnianych trumnach, albo w skalnych, wydrążonych grobach, przykrytych głazami. Ogromnie cennym odkryciem jest znalezisko złotych koron, wysadzanych szlachetnymi kamieniami, które wieszano nad tronem władcy Svinthilasa, pogromcy Bizancjum na terenie Półwyspu Iberyjskiego.

Po zawierusze związanej z Wędrówką Ludów gdzieniegdzie jeszcze przetrwały resztki plemion gockich. Na terenie Polski grupa masłomęcka nad Bugiem istniała zapewne do czasów upadku Rzymu, być może kres jej położyła wyprawa Herulów, którzy wzdłuż Dunaju i dawnych obszarów kultury wielbarskiej wracali do swych dawnych siedzib w Skandynawii. W rejonie dolnej Wisły, na Pomorzu Gdańskim, funkcjonował Związek Widiwarów, w którym różne germańskie plemiona były wymieszane razem z pobliskimi Bałtami. Jego ludność trudniła się m.in. rabunkiem grobów i kurhanów dawnych plemion. Jedna ze staroangielskich sag wspomina, że na terenach ujścia Wisły miały miejsce walki Germanów z huńskim zagonem, który zapuścił się aż nad Morze Bałtyckie. Z kolei na obszarach u ujścia Dunaju niedobitki Gotów schroniły się przed zagrożeniem w twierdzach wykutych w skałach na terenie obecnej Bułgarii. Znajdowano tam nieco ozdób z metali kolorowych, charakterystycznych dla Gotów. Zdumiewa swym bogactwem skarb znaleziony na terenie Dacji w Pietroasele (Rumunia), zawierający bardzo kunsztownie wykonane naczynia i wielkie ozdobne fibule w kształcie orłów, wykonane ze złota i szlachetnych kamieni. Wszystkim tym osadom, jak również obecności Germanów w Europie Środkowej oraz na Bałkanach w ogóle, kres położył najazd Słowian i Awarów, którzy osiedlili się na tych ziemiach w VII w. Mógł on mieć bardzo gwałtowny przebieg, o czym świadczą znaleziska i ślady walk w skalnej osadzie Sadovec-Kale w obecnej Bułgarii.

Goci najdłużej przetrwali na Krymie w rejonie północnego wybrzeża Morza Czarnego. Jak już to było wspomniane, wtargnęli tam oni jeszcze w czasach kultury czerniachowskiej. Po najeździe Hunów w IV w. skryli się w górach, razem z Alanami. W zachodniej części półwyspu wśród dawnych greckich kolonii dominował Chersonez, w którym obecne były już od lat oddziały rzymskie. Na wschodzie regionu znajdowało się Królestwo Bosporańskie (rejon Półwyspu Kerczeńskiego), które zacieśniało swoje związki z późniejszym Cesarstwem Bizantyjskim, funkcjonując w trudnym otoczeniu zdominowanym przez różne plemiona barbarzyńców. Od strony lądu odgradzał je system ziemnych wałów, z racji popularności uprawy tam winorośli nazywano je „Państwem Wina”. W VI w., za czasów cesarza Justyniana I, stało się częścią Bizancjum. Przeżywało wtedy okres wielkiej prosperity za sprawą odrodzenia się handlu, miasta bosporańskie były bardzo bogate, wznoszono tam piękne świątynie. W chwilach największego zagrożenia od strony kontynentu, ich polityka sprzyjała jednak barbarzyńcom.

Ostrogoci osiedlili się nieco dalej w górach, w krainie Dora (zachodnia część Krymu). Zwykle mieszali się z innymi ludami, stanowiąc zbiorowość niejednorodną etnicznie. Przyjęli szybko chrześcijaństwo, udział w tym mogli mieć jeńcy wzięci w trakcie wypraw przez Morze Czarne. Źródła podają, że na Soborze Nicejskim w 325 r., obok reprezentanta z Królestwa Bosporu, Gocja miała już swojego biskupa. Ocenia się, że na obszarze Dory mogło ich być nawet 50 tys. lub nieco więcej. Zamieszkiwali tam płaskie wierzchołki gór. Prokopiusz z Cezarei pisze, że ich państwo było zabezpieczone od nieprzyjaciół murem.           I rzeczywiście, dostęp na Mangup, jeden z najbardziej rozległych takich płaskowyżów, jest broniony w newralgicznych miejscach przez system kamiennych umocnień.

Podobne konstrukcje powstały też w Eski-Kermen, Czufut-Kale, Tepe-Kermen i w innych osadach. Archeolodzy podkreślają, że zbudowano je według techniki bizantyjskiej z czasów Justyniana. Goci w razie ataku mogliby się tam długo bronić, ale w zamierzeniach  jako poddani cesarza, mieli stanowić szerszą ochronę ludności półwyspu. Ich twierdze spełniały również rolę spichlerzy, winnic i magazynów, o czym świadczy duża ilość wykutych w skałach pomieszczeń i przejść. System umocnień był więc budowany z korzyścią dla obu stron. W znajdowanych w tym rejonie pochówkach znajduje się sporo gockich fibul, sprzączek od pasa i ceramiki, świadczącej o bliskich związkach z kulturą czerniachowską, a nawet wielbarską.

Po śmierci Justyniana na półwysep wkroczyli jednak kolejni koczownicy (Chazarowie), którzy narzucili tam swoje rządy. Społeczność gocka stopniowo, z upływem wieków traciła swoją odrębność, a w wykutych pieczarach w X w. zamieszkali bizantyjscy mnisi, a także judaistyczni Karaimi. Trzy wieki później na Krym wtargnęli Tatarzy, chrześcijaństwo prawie zupełnie zanikło. Ale nawet wtedy europejscy kupcy, którzy docierali do portów Krymu, jeszcze w XVII w. pisali o tajemniczym ludzie Gotów, chrześcijan, którzy używali swojego dawnego języka. Są to ostatnie wzmianki o tym wielkim ludzie, który wywarł duży wpływ na populację Europy w czasach późnej starożytności i początku średniowiecza. Pamiętano o nich jednak nawet tysiąc lat później, kiedy honorowo tytuł królów Gotów nadawano władcom Szwecji, a nawet… polskiemu królowi Janowi Kazimierzowi.

Łukasz Lada, 2012

Źródła:
1. Andrzej Kokowski: „Starożytna Polska”, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2005.
2. Andrzej Kokowski: „Goci. Od Skandzy do Campi Gothorum”, Wydawnictwo Trio,     
   Warszawa 2007.
3. Wikipedia, artykuły związane z Gotami i ich czasami.



Komentarze

  1. Artyku o Gotach jest bardzo interesujący i edukacyjny. Autor przedstawia ciekawe informacje na temat tej kultury i jej wpływu na rozwój regionu. Tutaj jeszcze inny artykuł na ten temat: https://pomorzezachodnie-mojamalaojczyzna.pl/goci-skandynawscy-przybysze/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty