Smok wawelski: na ile mógł być krokodylem, tak jak to miało miejsce w Brnie?

Kronika Marcina Bielskiego podaje następujące wydarzenie które nastąpiło około roku 700 n.e. w Krakowie:

"Przy tymże mieście Krok założył zamek, na górze skalney, rzeczoney Wawel. Tenże przeniósł Stolec Krolewski z Gniezna do Krakowa, iż mu się słusznieysze, y obronnieysze mieysce tam zdało. Piszą naszy starzy Kronikarze, iż pod tą gorą Wawel, był Smok wielki, ktory troie dobytka razem ziadal, także y ludzi kradł i iadł. Przeto musieli mu dawać obrok, każdy dzień troie cieląt albo baranow. Kazał tedy Krok nadziać skorę cielęca siarką a przeciw iamie położyć rano: co uczynił za radą Skuba Szewca nieiakiego, ktorego potym dobrze udarował y opatrzy. On wyszedszy z iamy, mniemiał by cielę pożarł razem, gdy to w nim tłało tak długo, pił wodę, aż zdechł. Jest ieszcze iego iama pod zamkiem, zowią Smoczą iamą." 

Data powstania ryciny: 1544 Źródło Cosmographie Universalis



Zdaniem Adama Fularza ten smok z Krakowa jest po prostu krokodylem który mógł zbiec z prywatnej kolekcji jakiegoś wielmożnego bądź też z cyrku. W średniowieczu różne egzotyczne stwory wożono do europy i pokazywano po jarmarkach jako "straszne i mrożące krew w żyłach bestyje". Jest więc szansa, że taki smok wawelski był po prostu krokodylem, zaś legenda o nim jest już mocno wyolbrzymioną wersją tego co miało miejsce naprawdę.

Znany jest przypadek z nie tak dalekiego Brna, gdzie analogiczną legendę wyjaśnia prawdopodobnie po prostu krokodyl. Sprytny rycerz napełnił wnętrze krokodyla wapnem gaszonym, spragniony smok pobiegł do strumienia a tam pił, pił, aż zmarł. W Brnie z sufitu w ratuszu zwisają nawet szczątki straszliwego smoka, z tym, że nie mamy do czynienia ze smokiem a z wypchanym krokodylem, którego szczątki wiszą tak co najmniej od 1608 roku.

Każda legenda ma w sobie ziarno prawdy. Ta zapewne też. Jednak jej analogia z Polską legendą każe przypuszczać, że albo mamy do czynienia z jedną historią przejętą przez któryś z ludów, albo z dwiema historiami które jednak na skutek bliskości owych rejonów splotły się ze sobą tworząc dwie uderzająco podobne opowiadania. Oczywiście wątpliwe jest aby szkody opisane w podanym na początku średniowiecznym tekście mógł wyrządzać krokodyl. Krokodyle owszem i bezpieczne nie są, ale raczej groźba bycia zaatakowanym przez tego gada występuje tylko w przypadku bycia w wodzie bądź jej pobliżu. Ciężko by ludzie zanosili mu cielęta czy barany tylko po to żeby go udobruchać.

Ale może chodzi tu po prostu o to, że ludzie lubią wyolbrzymiać? Opowieść o "smoku" w przeciągu kilku pokoleń mogła ulec całkowitej zmianie, każdy opowiadający dodawał coś od siebie, aż w końcu doszło do wersji jaką znamy do dziś. Wyolbrzymienie nikogo nie powinno dziwić z racji na to, że mieszkańcy ówczesnej Europy północnej nie mogli posiadać informacji o krokodylach, zwierz taki występuje dopiero w odległej Afryce.

Zdaniem Adama Fularza mógł być on nawet podesłany królowi celowo, aby ten zamiast zajmować się polityką państwa pogrążył się w mniej ważnych sprawach wewnętrznych. Ucieczka krokodyla mogła być więc faktem, prawdopodobnie trwała ona jeden sezon, gdyż wątpliwe jest by krokodyl mógł przeżyć europejską zimę. Taki zwierz mógł po prostu podpłynąć i osiedlić się gdzieś w pobliżu Krakowa. Wiadomym jest, że krokodyle nie polują na lądzie, po którym poruszają się wolno i nieudolnie. Ich obszarem żerowym jest woda, w której poruszają się za to nadzwyczaj zręcznie. Atakują między innymi zwierzęta podchodzące do wodopoju.

Mało więc prawdopodobne żeby szalony krokodyl wbrew prawom natury wdzierał się do osad ludzkich a stamtąd porywał owce, cielaki i ludzi. Jest za to szansa, iż taki krokodyl atakował zwierzęta podchodzące do rzeki w celu napicia się wody... Taki potwór musiał w tych stronach wywołać niemałe zamieszanie, i na pewno w oczach tamtejszych mieszkańców ówczesnej Polski był straszną bestią. Bo czymże miał być taki gad dla wczesnośredniowiecznego mieszkańca grodu Kraka?

 O smokach mówi się również jako o... potomkach dinozaurów które w małych ilościach przetrwały i żyły jeszcze do niedawna. Jeśli zakładać, że podania jakie dotrwały o smoku wawelskim są w 100% prawdziwe to taka wersja bardziej pasowałoby do podanych informacji. Kanał Discovery wypuścił jakiś czas temu program, jakoby odnaleziono zamarzniętego smoka w pewnej górskiej grocie w Rumunii. Program można obejrzeć w internecie, zaś jego autentyczność możecie ocenić sami.

Wersja podana przez Adama Fularza wydaje się być wielce prawdopodobna, szczególnie uwzględniając krokodyla z Brna. Obie legendy mają tak wiele wspólnych elementów, iż nie może być tu mowy o przypadku. Z biegiem lat opowieść przekazywana z pokolenia na pokolenie mogła zostać urozmaicona, aż powstała w wersji znanej do dzisiaj. Z drugiej strony krokodyle nie żyją w pieczarach i nie mają w zwyczaju atakować siedzib ludzkich, ich środowiskiem żerowym jest woda i to w niej jedynie potrfią sprawnie polować. Historycy mają tutaj nie lada problem.

opr. Dawid Kopuść

Komentarze

Popularne posty