Marbod, władca germańskich plemion z czasów Chrystusa

Mapa Klaudiusza Ptolemeusza, 150 r.n.e.



Marbod, władca germańskich plemion z czasów Chrystusa


Dwa tysiące lat temu, na przełomie er, obszar Imperium Rzymskiego rozszerzył się znacznie poza obszar półwyspu Apenińskiego, zajmowany tradycyjnie przez italskie plemiona. Podbite zostały rozległe tereny zamieszkane przez Celtów ( Galów ) tj. obszary obecnej Francji i Szwajcarii, a Rzymianie, poprzez wielkie rzeki Ren i Dunaj stali się sąsiadami plemion germańskich.  Krwawe podboje Juliusza Cezara oraz napór Germanów od północy, a także bałkańskich Daków od wschodu, przyczyniły się do zagłady kultury celtyckiej ( lateńskiej ). Dominowała ona bezapelacyjnie przez poprzednie trzy wieki na znacznym obszarze Europy od Atlantyku do Karpat, wywierając znaczący cywilizacyjny wpływ na okoliczne plemiona w tym także te, zamieszkałe na terenie współczesnej Polski. To dzięki Celtom upowszechniło się w Europie żelazo i weszły do użycia przedmioty z niego wykonane: udoskonalono narzędzia, rolnictwo, technikę wojowania, a wyroby rzemieślnicze osiągnęły niespotykane wyżyny kunsztu artystycznego. Sąsiedztwo nieczęsto bywa miłe, zwłaszcza dwóch prężnie rozwijających się, konkurencyjnych potęg, żywiących wobec siebie wrogie zamiary. Celtowie już raz złupili Rzym w IV w. p.n.e.,wiek później wsparli wyprawę Kartagińczyków Hannibala mającą na celu podbój Italii. Cezar przez lata przelał morze krwi, zanim w poł. I w. p.n.e. ostatecznie podbił Galów, a ich upokorzony wódz Wercyngetoryx złożył mu poddańczy hołd, choć jeszcze całkiem niedawno jak udzielny król wypuszczał monety na wzór antyczny ze swoją podobizną w laurowym wieńcu i z łacińskim napisem.

Czy Germanie mieli więc podzielić ich los i ulec italskim legionom? Podobnie jak kiedyś Celtowie dali się już wcześniej we znaki prowincjom Rzymu. Wiek przed Chrystusem spadł na Republikę łupieżczy najazd Cymbrów i Teutonów. Początkowo, plemiona z Północy respektowały także w pewnym stopniu swoich celtyckich sąsiadów, wchodząc z nimi w sojusze militarne i będąc pod ich wpływem kulturowym ( o czym świadczą np. celtyckie zdobienia na rytualnym kotle Cymbrów znalezionym w Gundestrup w Danii ). Później na arenie dziejów pojawiają się wywodzący się znad Łaby Swebowie, którzy wmieszali się w wewnętrzne galijskie konflikty za Renem. Ich wojenne wyprawy, podobnie jak to było wcześniej w przypadku Cymbrów łączą w jedną grupę różne, żądne ekspansji plemiona. Przez ponad dekadę Swebowie przebywali w Galii, a ich przywódca Ariowist został w końcu uznany królem i przyjacielem Rzymu. Wkrótce po tym fakcie skończyła się jednak cierpliwość Cezara, który dążył do podbicia Galii oraz do pozbycia się stamtąd germańskich rywali.  W 58 r. p.n.e. poddani Ariowista doznali tak ciężkich strat w walkach z Rzymianami, że ich niedobitki wycofały się w popłochu do swoich siedzib. Oddziały wojowników germańskich przez ponad trzysta lat nie odważyły się już przekroczyć linii Renu. Pobici Swebowie mieli później dołączyć do plemienia Markomanów, (łac. z germ. – „lud pogranicza” ).

Rzymianie z kolei po upłynięciu pół wieku, przekroczyli graniczną rzekę ze swoimi legionami i rozpoczęli kampanie wojenne, prowadzone już na terytorium wroga. Pod dowództwem Druzusa, a później jego brata ces. Tyberiusza i syna Germanika odnieśli szereg spektakularnych sukcesów. Okupione były one jednak dużymi stratami, teren był trudny do opanowania, zalesiony, błotnisty, niekiedy górzysty, klimat zaś surowy. Germanie nie budowali wielkich miast - oppidiów, które można było w spektakularny sposób zdobywać, tak jak w Galii. Byli to natomiast zaciekli wojownicy, którzy walczyli  metodami dzikich plemion, chowając się po lasach, atakując z zaskoczenia  i zastawiając zasadzki w znanych sobie dolinach i na bagnach. Po wielu latach ta metoda prowadzenia wojny przyniosła w końcu rezultat. Znużone drogą, w strugach deszczu oraz pozbawione straży, rozciągnięte oddziały Werusa udało się złapać w pułapkę, w błotnistym i górzystym Lesie Teutoburskim. W 9 r. n.e. Rzymianie zostali tam wybici praktycznie do nogi, tracąc trzy legiony, tj. ok. 30 tys. żołnierzy. Architektem zwycięstwa był książę Cherusków Arminius ( Herman ), germański zbieg z rzymskiej armii, oficer dobrze obeznany z jej metodami wojowania. Wydarzenia te spowodowały znaczne osłabienie presji Imperium na te ziemie, w praktyce porzucono pomysł uzyskania za Renem kolejnej prowincji. Podejmowane w tym kierunku, późniejsze wyprawy miały raczej charakter odwetowy, prestiżowy, były głównie demonstracją siły Imperium. Kilka lat później, udało się jednak Rzymianom w kilku bitwach pobić Arminiusa i odzyskać legionowe orły. Teatr wojenny przesunął się natomiast na setki lat bardziej w kierunku południowo-wschodnim, na tereny naddunajskie.

Tam właśnie znaleźli się Markomanowie. W burzliwych latach ekspedycji Druzusa postanowili oni opuścić niebezpieczne tereny i przenieść się w rejon Kotliny Czeskiej, co mogło prawdopodobnie dopełnić zagłady tamtejszego ludu celtyckich Bojów. Na czele przybyszów stanął już wtedy władca, który wrócił z długiego pobytu u Rzymian. Nosił imię Marbod, które co ciekawe, pochodziło z jęz. celtyckiego ( Maroboduus – wielki kruk ). Zapewne oddany był on w dzieciństwie Rzymianom jako zakładnik, zdobył dobre wykształcenie pod kierunkiem cesarskiego nauczyciela Marka Flakkusa, miał tam też zapewne okazję przyjrzeć się bliżej strukturze i funkcjonowaniu Imperium. Doświadczenia te musiały wywrzeć duży wpływ na psychikę młodego władcy i miały niebagatelne znaczenie dla jego późniejszych rządów, tj. od kiedy ok. 9 r. p.n.e. wrócił do plemienia Markomanów, by  stanąć na jego czele. Po raz pierwszy germańskie plemiona zostały zorganizowane w państwo, przypominające w pewnym stopniu ów italski pierwowzór, a Rzymianie w osobie jego przywódcy uzyskali także swojego poplecznika. Na zajętych obszarach, nowy władca założył swoją stolicę – Marobudum, gdzie swoje faktorie mieli rzymscy kupcy i  pośrednicy na Bursztynowym Szlaku od Bałtyku po Adriatyk. Do dziś nie wiemy gdzie się ona znajdowała, podobnie jak to jest w przypadku Lugidunum, głównego miasta Związku Lugijskiego, istniejącego prawdopodobnie na obecnych ziemiach polskich. Z terenów Imperium przybywali na ziemie Markomanów również utalentowani rzemieślnicy. Rzymscy historycy piszą, że utworzono karną armię złożoną z piechoty i jazdy – w sumie ponad 70 tys. ludzi.

Marbod podjął też szerokie zabiegi dyplomatyczne u okrążających go germańskich plemion, pragnąc utworzyć ponadregionalny twór państwowy pod swoim przywództwem. Udało mu się objąć swoją władzą kilkanaście plemion na wielkim obszarze od Dunaju, przez Kotlinę Czeską, dorzecze górnej Łaby, i Odry aż po Wisłę. Możliwe, że na północy kraj Marboda dochodził aż do morza Bałtyckiego.  Jego panowanie objęło tereny zajmowane przez Longobardów i Semnonów na zachodzie, Kwadów na południu oraz Wandalów i germańskiego Związku Lugijskiego na obszarze dzisiejszej centralnej i południowej Polski. Za linią dolnej Wisły i na Pomorzu znajdowało się już władztwo, niedawno przybyłych ze Skandynawii Gotów, przed którymi respekt czuli nawet pokrewni im wojowniczy Wandalowie. W kraju Marboda rozpoczął się wówczas okres ekonomicznego rozwoju i niezakłóconej z zewnątrz stabilizacji. Po kilkunastu latach zaczęło to kłuć w oczy Rzymian, którzy, jak dziś oceniają historycy i archeologowie, dążyli do zniszczenia wszelkich rozwiniętych państw u swoich granic, tj. potencjalnych gospodarczych i militarnych rywali.

W 6 r. n.e. dwie ekspedycje cesarza Tyberiusza wyruszyły, by od południa i zachodu wziąć armię Marboda w kleszcze ogromnymi siłami dwunastu legionów – co stanowiło wtedy połowę całej armii cesarstwa ( 120 tys. żołnierzy ). W tym czasie, wybuchło jednak powstanie w Panonii, które odciągnęło cesarza i jego wojska z zimowej kwatery wojennej nad Dunajem na południe. Udało się zatem załagodzić konflikt na kolejną dekadę. Marbod został uznany oficjalnie za „króla i przyjaciela” Rzymu, podobnie jak wcześniej Ariowist. W tym mniej więcej czasie, rozwinęło się osadnictwo na opuszczonych parę lat wcześniej terenach obecnego Śląska i południowej Wielkopolski. Rozkwitł wtedy na naszych ziemiach dobrobyt Wandalów i Związku Lugijskiego, identyfikowanego przez archeologów z kulturą przeworską, który przypuszczalnie odgrywał ważną, jeśli nie zasadniczą rolę w ochronie dochodowego Szlaku Bursztynowego. Wtedy też Arminius, wódz Cherusków odniósł na Zachodzie wspomniane wielkie zwycięstwo nad legionami Warusa w Lesie Teutoburskim.

Rzymianie nie dali jednak za wygraną i postanowili unieszkodliwić Germanów, skłócając ze sobą różne plemiona w myśl zasady „dziel i rządź”. Było to możliwe po udanej, odwetowej ekspedycji Germanika, cesarskiego bratanka, który „odegrał się” za klęskę armii Warusa. Swebskie plemiona Semnonów i Longobardów otwarcie wówczas zbuntowały się przeciwko Markomanom, a na ich czele stanął zaś ów ambitny i zaciekły Arminiusz, książe Cherusków, pobity już przez Cesarstwo. Udało mu się pokonać Marboda w Lesie Hercyńskim w 17 r. n.e. Ostateczny cios w tej bratobójczej dla Germanów kampanii, zadała ekspedycja Gotów, która nadeszła z północy, zniszczyła stolicę i osadziła tam przebywającego wcześniej na emigracji, niejakiego Katualdę. Wygnany Marbod uzyskał azyl w Imperium, uciekł do Italii i pozostał do końca swoich dni w Rawennie nad Adriatykiem, przebywając tam w niezłych nawet warunkach. Może to była dla niego forma nagrody za to, że nigdy nie przeciwstawił się polityce Imperium, zawsze unikając otwartego konfliktu, może Rzymianie uznali go prawie za swojego lojalnego obywatela, przecież spędził wśród nich wiele lat. Obserwując jego poczynania, można by go było uznać wręcz za pacyfistę.

Pokojowa strategia Marboda okazała się praktycznie biegunowo przeciwna konfrontacyjnej polityce Arminiusa, chociaż obaj wodzowie byli wychowankami Rzymu. Ten ostatni wkrótce zginął, zamordowany jakoby przez swoich zazdrosnych krewnych. Natomiast, państwo Marboda rozpadło się niedługo po wygnaniu jego twórcy. O nim właśnie cesarz Tyberiusz miał powiedzieć w Senacie, że nikt jeszcze w podobnym stopniu nie zagroził Imperium, podkreślając również swoje uznanie dla inteligencji i umiejętności organizacyjnych władcy. Markomanowie i inne germańskie plemiona dalej będą stanowić dla granic Rzymu potencjalne zagrożenie w rejonie na południe od Karpat. Półtora wieku później cesarz Marek Aureliusz, aż do swojej śmierci w Vindobonie ( Wiedniu ) nad Dunajem, będzie zmuszony prowadzić przeciw nim długotrwałe wojny, w celu ochrony swoich prowincji przed barbarzyńskimi najazdami.

Chociaż Rzymianom udało się już w I w. n.e. u swoich granic unicestwić rodzące się spontanicznie nowe państwa, to należy zauważyć, że plemiona germańskie również wtedy  zatrzymały w zasadzie  napór Imperium na swoje ziemie. Germanów nie udało się podbić i unicestwić, tak jak niegdyś Galów. Dzieje Ariowista, Arminiusza i Marboda mogły posłużyć za przykład tworzenia zrębów niezależności np. dla Wanniusza, wodza Kwadów i Wibiliusza, wodza Hermundurów. Północne plemiona również często prowadziły miedzy sobą wojny, wchodząc nawet w sojusze z Rzymianami (np. „nasi” Lugiowie), którzy z kolei  to skwapliwie wykorzystywali w myśl wspomnianej już zasady „dziel i rządź”. Historia pokazała, że nie udało się jednak ma dłuższą metę manipulować buntowniczymi Germanami za pomocą  tworzonego systemu buforowych państewek. Co więcej, uzyskali oni świadomość własnej siły i potencjalnych możliwości, a także doświadczenie w prowadzeniu wojny z przeciwnikiem stojącym na wyższym przecież poziomie rozwoju cywilizacyjnego. Wśród tamtejszych plemion utrwaliła się zapewne nie tylko pamięć o wojennym wysiłku, ale i o bogactwach krain, przez które przebiegały ich łupieżcze wyprawy. Odegra to prawdopodobnie znaczącą rolę w późniejszej epoce wędrówki ludów, która to położy ostatecznie kres istnieniu wielkiego Imperium Rzymskiego. Nietolerancyjna polityka cesarstwa poniosła ostatecznie klęskę.

Jakie jest znaczenie tych wydarzeń dla Europy Środkowej, czyli w ujmijmy to w skrócie: jak się ma „Marbod a sprawa polska”? Dla nas ważne jest, że władztwo to było pierwszą, odnotowaną przez dawnych kronikarzy próbą utworzenia organizmu państwowego na ziemiach: między Odrą a Wisłą. Światem Germanów interesowali się już współcześni im, starożytni dziejopisowie i geografowie z kręgu kultury śródziemnomorskiej, i to z ich dzieł możemy dowiedzieć się jakie były nazwy barbarzyńskich plemion, jacy byli ich wodzowie, na jakich ziemiach przebywały, jakie były ich dzieje. To są pytania, na które dzisiejsza archeologia nie dała by nam często konkretnych odpowiedzi. Nowoczesna historiografia polska w XX w. z różnych powodów, często propagandowych, negowała pobyt germańskich barbarzyńców na naszych ziemiach, lansując, zwłaszcza po II wojnie św. tezę o odwiecznej „prasłowiańskości” Polski, co miały potwierdzać eksponowane wykopaliska w Biskupinie z dużo wcześniejszej epoki epoki brązu. Odmawiano racji niemieckim archeologom, którzy wpisywali się niejako w latach 30-tych w szowinistyczną retorykę nazistowską, udowadniając z kolei „germańskość” Europy Środkowej. Jeżeli więc chodzi o omawiany tutaj okres wpływów rzymskich, to trzeba powiedzieć, że ci ostatni byli dużo bliżsi prawdy. Takie są również ustalenia działających na przełomie ostatnich tysiącleci wielu uznanych naukowców polskich, np. K. Godłowskiego i A. Kokowskiego. Tego typu interpretację daje powiązanie obszarów odkrytych i wyodrębnionych kultur archeologicznych z opisami pozostawionymi przez starożytnych pisarzy, żyjącymi w początkowym okresie Cesarstwa – wśród których najwybitniejsi byli Rzymianie: Strabon, Tacyt, Pliniusz Starszy oraz żyjący w Egipcie Klaudiusz Ptolemeusz.

Do dziś istnieje wiele kontrowersji, dotyczących lokalizacji opisanych dwa tysiące lat temu obszarów, ludów i wydarzeń. Z otchłani dziejów możemy np. zidentyfikować nazwy największych na tych ziemiach rzek, takich jak Ren, Łaba i Wisła oraz niektórych pasm górskich i zatok morskich. Dzięki temu z pewnym prawdopodobieństwem w różnych okresach czasu, możemy na podstawie tych niedokładnych zapisów odtworzyć miejsce przebywania poszczególnych ludów, które jednak często migrowały w poszukiwaniu dogodniejszych dla siebie siedlisk. Porównujemy też informacje dotyczące starożytnych plemion z danymi z późniejszego okresu  tzw. wędrówek ludów, kiedy to na skutek osłabienia Rzymu, hordy barbarzyńców na trwałe weszły w granice Cesarstwa i występowały dalej pod starymi lub nowymi nazwami. Nie mamy pewności również, czy oznaczały one jakieś konkretne plemiona, sojusze, czy po prostu powstające ad hoc łupieżcze bandy. Trzeba powiedzieć, że ówcześni kronikarze pozyskiwali swoje informacje z drugiej ręki, często od kupców lub legionistów, penetrujących obszar Germanii, a ich dość mglisty i nieraz dla nas dzisiaj zawikłany horyzont, kończył się zwykle na linii Wisły, wybrzeżu Bałtyku i morza Czarnego oraz na bezkresie stepów Eurazji.

Jedynie Klaudiusz Ptolemeusz w II w. n.e. podał nazwy poszczególnych osad i ich współrzędne geograficzne, liczone względem równika i południka Ferro, ( najdalej na zachód wysuniętej spośród Wysp Kanaryjskich, kończącej ówczesny horyzont zachodni ). W XXI w. widać wręcz narastający spór pomiędzy miłośnikami polskich starożytności, którzy chcieliby powiązać korzenie tego, czy tamtego naszego miasta z konkretnymi osadami z ptolemeuszowskiej mapy. 




Na podstawie starożytnych współrzędnych niektórzy sytuują dziś Lugidunum, stolicę wandalskiego Związku Lugiów na obecnej Ziemi Lubuskiej, Budorgium utożsamiają z Wrocławiem, Karrodunon z Krakowem itp. Naukowcy zdają się jednak studzić ten zapał, przenosząc obecnie starożytną Calisię z Kalisza na Słowację, jak również inne miasta, umiejscawiane przez Ptolemeusza w pasie 51º– 54º szerokości geograficznej płn. Największy autorytet obecnych archeologów polskich, zmarły w 1995 r. K. Godłowski zauważa, że nie było żadnej ciągłości między osadami Germanów z późnej starożytności a siedliskami Słowian wczesnego średniowiecza, którzy prawdopodobnie już po upadku Rzymu zasiedlili obecne ziemie polskie.
                                                                                                                          Łukasz Lada

Źródła:

1. A. Kokowski: „ Starożytna Polska”, Wyd. TRIO, Warszawa 2005
2. Wikipedia

O Lugiach i Marbordusie- od Renaty:

Według  Strabona Lugiowie podbili  w 50 r państwo Wanniusza. Kasjon Dion pisał iż występowali oni za cesarza Domicjana w  86-89 roku i byli sojusznikami w walkach ze Swebami.

Komentarze

  1. Żałosna niemiecka propaganda która z prawdziwą historią nie ma nic wspólnego. Na cale szczęści współczesna genetyka obnaża wszystkie niemiecko-watykańskie (żydowsko-anglosaskie) rzygowiny historii. Semicka swołocz fałszując historię od wieków podszywa się pod rdzenne Europejskie narody , roszcząc sobie prawa do ich ziem. Europa jest ojczyzną Sławian R1a i Celtów R1b.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty